Jak tradycja nastała, z D. na Walentynki zafundowaliśmy sobie weekendową wycieczkę. W zeszłym roku było bardziej tradycyjnie, bo Kraków. W tym roku wylądowaliśmy na końcu świata czyli 2km od czeskiej granicy - w Chełmku Śląskim. Pomieszkiwaliśmy w malowniczej okolicy otoczonej świerkami i ośnieżonymi po kolana pagórkami. Cisza i spokój - naprawdę można odpocząć od miejskiego zgiełku. Samo Chełmsko Śląskie to typowa zaściankowa wieś, nieskażona turystyką, ale z dużym potencjałem rozwoju. Szkoda, że lokalna władza ma w nosie promocję regionu i zgodnie z zasadą "Nie, bo nie.." nie inwestuje w drogi, oznaczenia itd. Chociaż dla mnie to właśnie brak turystystów sprawia, że okolica ta jest warta odwiedzenia.
Nasz bohater - Pan Adam |
Na nasze szczęście, z D. trafiliśmy do Tynieckiej Izby, która mieści się w Domkach Tkaczy. Tyniecka Izba to urocze miejsce, gdzie oprócz typowego souvenira, lokalnej lnianej serwetki oraz gorącej czekolady spotkacie pana Adama. Pan Adam to osoba, która ma bakcyla na punkcie regionu i miejscowości, w której żyje. Z pewnością opowie Wam lokalne ciekawostki oraz tajemnice, które mocno zapadają w pamięć. Bite 2h słuchaliśmy jego opowieści, a wcale nie wyszłam znudzona. Wręcz przeciwnie, z chęcią odwiedziłabym latem miejsca, o których opowiadał, bo niestety wiele dróg było nieprzejezdnych i nie wszędzie dotarliśmy.
Lokalna specjalność "Bomba apostołów" |
Na koniec dodam, że z podróży przywiozłam jeszcze jeden przepis. Będzie nosił nazwę "Kotlet masażysty", ponieważ pomysł na połączenie składników usłyszałam od przesympatycznego Pana Masażysty. (Tak, tak zamiast się skupić na relaksie podczas zabiegu, to nawijałam o kuchni ;D). Jeżeli jesteście ciekawi przepisu, to niestety musicie jeszcze poczekac, ale z pewnością danie to pojawi się na blogu w niedługim czasie.
A tu jeszcze kilka zdjęć z wycieczki:
Widok z wieży Zamku w Bolkowie |
"kotlet masażysty" - tutaj obydwa znaczenia "smakowity kąsek" spotykają się w jednej nazwie :D
OdpowiedzUsuńAle fajne miejsce :) czasem zazdroszcze tego sniegu w Polsce :) ale tylko czasem, jesli nie musze wychodzic z domu :)
OdpowiedzUsuńsmakowicie wygląda ta bomba:)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjecia *-*
OdpowiedzUsuńślicznie ślicznie , też bym chciałą gdzieś wyjechac ! Ale ciekawa jestem tego przepisu ;)
OdpowiedzUsuńKochana ,wiem dokładnie o czym mowa z brakiem czasu ;) Sama ostatnio miałam go niewiele na blogowanie - i jeszcze na dodatek w moim semestrze letnim plan prezentuje się tragicznie :( A na Twojej ekonomii to już nawet nie chce sobie wyobrażać ile jest nauki !
UsuńInteresujące zdjęcia i ciekawy wypad!
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje odwzorowanie i od razu będę je kradła :P
fajna nazwa i kotleta i ciacha:) a wyjazd zawsze dobrze robi, szczególnie po sesji:P
OdpowiedzUsuńBomba apostołów wygląda pysznie :D
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało i oglądało, prawie jakbym tam była. A Bomba Apostołów, z chęcią bym się zaprzyjaźniła z kawałkiem z fotki ;) Pozdrawiam ciepluchno :D
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, no i piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńChyba nie widziałaś w życiu innych ciast
UsuńDrogi Anonimie, nie wiem co miał na celu Twój komentarz? Koleżanka z bloga "Bizneswoman w kuchni" powiedziała o ładnych widokach o zdjęciach... niekonicznie musiało się to odnosić do ciasta przedstawionego na zdjęciu :) bo i owszem, zdjęcie "Bomby apostołów" nie jest zbyt rewelacyjne, bo robione na szybko tuż przed zjedzeniem :)
Usuńto ciasto wygląda fantastycznie!!! bardzo podoba mi się ten kształt a la domek :)
OdpowiedzUsuńWszystko piękne, wow. Szkoda,ze mnie tam nie było ....:)
OdpowiedzUsuńTakie pytanko mam :) nie bralas jednak udzialu w FPP?
OdpowiedzUsuńale Ci zazdroszczę aaaa! piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTaką bombę apostołów chętnie bym zjadła :) Ps. Dobrze, że u mnie nie ma tyle śniegu ;)
OdpowiedzUsuń