Czas, by powstała także i moja relacja z Wielkiego Finału II edycji konkursu BlogerChef. Większość uczestników swoje wrażenia już dawno opublikowała na blogach, ja zaś jestem spóźniona. Bez bicia przyznam, ze lipiec od samego początku jest dla mnie miesiącem pełnym wrażeń. Rozjady, wyjazdy, spotkania z przyjaciółmi, popołudnia nad jeziorem - jakoś w tym wszystkim daleko mi było do komputera, a nie chciałam tejże relacji pisać w pośpiechu. Dzisiaj jednak nastał ten dzień, w którym poznacie Finał BlogerChef także z mojej perspektywy :).
Jak dobrze pamiętacie, udało mi się zwyciężyć w pierwszym półfinale tegoż konkursu (relacja tutaj), stąd znalazłam się w grupie pięciu finalistów. Jako, że półfinał, w którym brałam udział odbywał się w styczniu, mój czas oczekiwania na starcie finałowe był najdłuższy. I tak mijały sobie dni, tygodnie, a nawet miesiące, w których towarzyszyły mi fale ekscytacji i stresu zarazem. Moje danie choć z pozoru proste, okazało się być bardzo czasochłonne, tak więc przed Wielkim Finałem skrupulatnie ćwiczyłam walkę z czasem, aby zmieścić się w magicznych 60 minutach. W końcu nastał ten dzień, w którym jedzenia wątróbki miałam już serdecznie dość, a budzik został nastawiony na godz. 3:00 - czas ruszyć w drogę na Wielki Finał.
Do kompleksu hotelowo-restauracyjnego Windsor Palace Hotel**** dotarliśmy z moim Połówkiem na godzinę przed finałowym gotowaniem. Bez dwóch zdań urzekła nas piękna okolica nad Zalewem Zegrzyńskim oraz bajkowy wygląd samego hotelu.
Na wstępie organizatorzy: Kasia Szatkowska (blog W Krainie Smaku) oraz Marek Bielski (program Doceń Polskie) oficjalnie przywitali wszystkich gości, przypomnieli zasady rundy finałowej oraz przedstawili jury w składzie: Mirek Drewniak (autor i publicysta tematyki gastronomicznej w Polsce, obecnie szef kuchni w Restauracji „Dworek” w Bielsku-Białej, przewodniczący jury), Marek Godlewski (szef kuchni Hotelu Windsor) oraz Tomasz Szymański (ekspert branży gastronomicznej).
Standardowo, jak w każdym półfinale swoje zmagania rozpoczęliśmy testem wiedzy kulinarnej.
Następnie odbyła się pierwsza runda gotowania, gdzie w ciągu godziny wraz z innymi uczestnikami przygotowaliśmy swoje dania pokazowe. Ja przygotowałam wątróbkę drobiową z wiśniami, z puree ziemniaczano-jabłkowym w towarzystwie sosu czekoladowego. Wyrobiłam się w regulaminowym czasie i niczego nie zepsułam. Moja propozycja smakowała członkom jury, zatem z opracowanego przepisu mogę być w pełni zadowolona. ;)
Moi "rywale" bardzo wysoko podnieśli poprzeczkę w pierwszej rundzie, bowiem przygotowali dania, których częściowo nigdy w życiu nie jadłam.
Anna Kosterna-Kaczmarek (blog Czosnek w pomidorach) przygotowała sezonowany stek rib-eye z sosem z wątróbek z czerwonymi porzeczkami.
Joanna Kozłowska (blog Na cztery widelce) podała comber jagnięcy z sosem figowym-porto, puree z groszku i pietruszki w towarzystwie sezonowych warzyw.
Paweł Urbański (blog Kuchnia Słonia) uraczył jury wielkopolską perliczką w zatarze z jadalną ziemią.
natomiast Karolina Żelasko (blog Kuchnia Smakoszy) przyrządziła kopytka z bobu z sosem miętowo-bazyliowym.
Jak widać na załączonych obrazkach - wszystko pięknie podane i apetyczne, ale na tym nie koniec... Zaraz po wyserwowaniu pierwszych dań wystartowaliśmy z rudną drugą, która polegała na zaimprowizowaniu dania ze składników z tzw. czarnej skrzynki i ograniczonej puli innych składników.
Powiem szczerze, że spodziewałam się różnych rzeczy i gdy moim oczom ukazały się dwa obowiązkowe składniki w postaci imbiru Appetita oraz suszonej żurawiny Bakalland miałam w głowie totalną pustkę.
W tej rundzie zdecydowanie zjadł mnie stres, bowiem nie wiedziałam co robię, co gotuję, ani z czym to podać. Jednak z upływem czasu na moim stanowisku powstawały kolejno różne elementy, które na talerzu skomponowały bardzo smaczne danie.
W pocie czoła i totalnym amoku przygotowałam wołowinę i purée marchewkowo-imbirowe, które podałam z dodatkiem ryżu jaśminowego oraz sosem żurawinym. Oceny jury także i przy tym daniu były przychylne. Myślę, że owa wołowina (którą przygotowałam pierwszy raz w życiu) zapewniła mi miejsce na konkursowym podium.
Po kulinarnych zmaganiach odetchnęłam z ulgą i pomimo zmęczenia postanowiłam uczestniczyć w wyjątkowych warsztatach kulinarnych – z syfonami gastronomicznymi iSi w roli głównej. Spotkanie poprowadził Adam Michalski, który pokazał jak przygotować m.in. espumę serową, oliwę smakową, piankowe tiramisu czy deser z gruszkami i orzechową śmietanką.
Wieczorem odbyła się uroczysta kolacja i ogłoszenie wyników. Nie liczyłam na najwyższe miejsca na podium, lecz mimo wszystko zastanawiałam się jak mi poszło. Ostatecznie udało mi się zająć trzecie miejsce, z którego jestem bardzo zadowolona. :)
Tytuł BlogerChef przypadł Pawłowi Urbańskiemu, natomiast Anna Kosterna-Kaczmarek zajęła II miejsce. Wyniki były sprawiedliwe i w pełni zasłużone, bowiem Ania i Paweł odwalili kawał dobrej roboty, a ich dania można by serwować w naprawdę wykwintnych restauracjach.
Po uroczystej kolacji, dodatkową atrakcją był pokaz i degustacja jadalnych owadów. Osobiście skusiłam się na prażone larwy mączniaka oraz smażone świerszcze z chili.
Larwy wydawały się nieco straszne, ich widok (jeszcze żywych na patelni) nie zachęcał do konsumpcji, ale co tam... jak to mówią raz się żyje! Ostatecznie larwy nie przyniosły mi spektakularnych doznań smakowych (ani to dobre, ani niedobre). Natomiast świerszcze okazały się absolutnym hitem. Ich przekąszanie porównałabym do chrupania chipsów lub innych słonych przekąsek - naprawdę polecam! Odważniejsi spróbowali także skorpionów i karaczanów z dipem śliwkowym. Mnie jakoś one nie przekonały, ale może kiedyś...
Jeśli kogoś nie interesowała degustacja insektów, mógł udać się do drugiej części sali, gdzie odbywało się kulinarne show kucharzy Marka Godlewskiego i Tomasza Szymańskiego. Panowie przygotowali niebanalne zupy m.in: krem z pieczonych buraczków i jabłek oraz żurek z awokado i pokrzyw.
Po dniu pełnym wrażeń nadszedł czas na wspólną integrację i zabawę do białego rana, ale o tym już pisać nie będę :))
Zdjęcia udostępnione przez BlogerChef, Agnieszkę Gogolewską oraz Bielska Photography.
fajna sprawa, ale robala bym nie tkneła.
OdpowiedzUsuńAle super!! Gratulacje ;)))
OdpowiedzUsuń