Trzeciego dnia przywitał nas dość chłodny i wilgotny poranek. Termometr umieszczony nieopodal stacji benzynowej pokazywał 13 stopni. Na szczęście byliśmy wyposażeni w ciepłe ubrania i kołdrę, zatem podczas snu praktycznie nie odczuliśmy temperatury na zewnątrz. Wyruszyliśmy dość wcześnie, ponieważ jeszcze tego samego dnia mieliśmy w planie dotrzeć na Lazurowe Wybrzeże.
Zapowiadał nam się spory kawałek Francji do przejechania, zatem nie planowaliśmy zbyt wielu postojów. Zachęcani licznymi szyldami piekarni mijanych w wielu miejscowościach po drodze, postanowiliśmy jednak zrobić krótki przystanek. Zatrzymaliśmy się w niewielkiej miejscowości Les Abrets, gdzie zakupiliśmy bagietkę oraz jeszcze ciepłe croissanty. Słoiczek dżemu, który dostałam od mamy przed podróżą był idealnym dodatkiem do świeżego pieczywa.
Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy w dalszą podróż. Region Rodano-Alpejski zrobił na nas ogromne wrażenie. Widoki ciągnące się wzdłuż lokalnych dróg były przepiękne. Góry i doliny, a wśród nich lasy oraz górskie jeziora zapierały dech w piersiach. W wielu miejscach praktycznie nie widać śladu działalności człowieka. Od czasu do czasu na horyzoncie pojawiała się jakaś chata, nieopodal której wypasały się owce lub bydło. Innym razem w oddali widać było zarys niewielkiej wioski położonej między wysokimi, górskimi szczytami.
Kiedy wydawało nam się, że pasmo górskie się kończy, za chwilę zaczynało się kolejne. W okolicy miasta Gap wjechaliśmy już w Alpy Wysokie, które jako departament należą do regionu Prowansja - Alpy Lazurowe Wybrzeże. Lokalne drogi robiły się coraz bardziej strome i kręte. Chwilami miałam wrażenie, że za zbliżającym się zakrętem totalnie nic nie ma. A wizja wylądowania w przepaści tym bardziej się umocniła, gdy zobaczyłam na drodze dźwig usiłujący wyciągnąć auto osobowe, które wylądowało na dole zbocza, jakieś kilkadziesiąt metrów niżej.
Fenomen francuskich, górskich dróg ciężko opisać słowami. Po prostu trzeba się tamtędy przejechać. Generalnie większość tras jest bardzo dobrze przygotowana i bez problemu można je pokonać nawet wielkim camperem. Zdarzają się też jednak nagłe przewężenia, brak pobocza, droga na szerokość jednego pasa pod skalistym łukiem. Te atrakcje sprawiają, że przyjezdny kierowca nie czuje się tu zbyt bezpiecznie i komfortowo, aczkolwiek lokalni mieszkańcy wydają się pozostać niewzruszeni i z łatwością przecierają górskie szlaki z dużą prędkością.
Kolejnym punktem na naszej mapie był Sisteron. Miasteczko ze względu na monumentalne wzniesienie Rocher de la Baume, nazywane jest bramą Prowansji. Nieopodal niego, na kolejnym wzniesieniu znajduje najważniejszy zabytek miasta - Citadelle de Sisteron, którą budowano niemal przez dwa stulecia.
Rocher de la Baume |
Sam Sisteron nie ma zbyt wiele do zaoferowania turystom. To jego położenie geograficzne i rzeźba terenu bez wątpienia najbardziej przykuwają uwagę. Z tego powodu potraktowaliśmy to miejsce jak typowy przystanek, zatrzymaliśmy się, rozprostowaliśmy kości, zrobiliśmy dwa zdjęcia i pojechaliśmy dalej.
Citadelle de Sisteron |
Przemierzając Alpy Lazurowego Wybrzeża natknęliśmy na ogromne jezioro, biegnące wzdłuż naszej drogi. Nie zastanawialiśmy się zbyt długo nad postojem, ponieważ woda w kolorze szmaragdu skutecznie zachęcała, by zrobić jej kilka zdjęć. Lac de Castillion to zdecydowanie najczystsze jezioro, jakie w życiu widziałam. Niestety nie jest to naturalny twór, bowiem zbiornik ciągnący się na 8 km wzdłuż rzeki Verdon został stworzony przez człowieka.
Lac de Castillion |
Mimo tego, jest to naprawdę piękne miejsce, położone w samym sercu Parku Narodowego. Myślę, że urodą wcale nie odbiega od innych alpejskich jezior. W dodatku bardzo rozwinięta jest tu infrastruktura turystyczna. Wzdłuż brzegu znajdują się liczne wypożyczalnie sprzętu żeglarskiego, kajakarskiego, raftingowego, czy też windsurfingowego. Na stronie informacji turystycznej regionu (tutaj), można zapoznać się z innymi atrakcjami turystycznymi w okolicy.
Lac de Castillion |
Jezioro Castillion było naszym ostatnim przystankiem na trasie. Na Lazurowe Wybrzeże dotarliśmy wieczorem. Jako miejsce naszego noclegu wybraliśmy Eze, a dokładniej parking pod wzniesieniem, na którym znajdował się zamek. Tym razem noc była już bardzo ciepła, a w powietrzu zdecydowanie czuć było nadmorski klimat. Jednak po więcej informacji o urokach francuskiego wybrzeża zapraszam do kolejnego wpisu;).
Lazurowe Wybrzeże |
0 komentarzy:
Jeżeli skorzystasz z mojego przepisu, miło mi będzie jak wyrazisz o nim opinię ;)