Jutro Tłusty Czwartek, więc nieco na ostatnią chwilę, ale wciąż przydatnie, podrzucam Wam przepis na znakomite pączki. Są puszyste i mięciutkie, długo zachowują świeżość. Przepis pochodzi ze starego zeszytu mojej babci, więc możecie mi zaufać, że receptura jest sprawdzona. Jeśli planujecie poczęstować więcej osób, polecam Wam zwiększenie proporcji, bowiem pączki te znikają w zastraszająco szybkim tempie. Ja swoje pączki nadziałam kremem czekoladowym, ale doskonale sprawdzi się też konfitura różana, bądź o innym smaku. Zdobienia z kajmaku możecie również zastąpić czekoladą.
Składniki:
(na ok. 12 sztuk)
pączki:
- 300 g mąki pszennej typ 500
- 30 g świeżych drożdży
- 3 żółtka
- 120 ml mleka
- 70 g cukru
- 75 g masła
- ½ kieliszka spirytusu
- szklanka cukru pudru (120 g)
- 3 łyżki stołowe gorącej wody
- krem czekoladowy, do nadziania pączków
- ½ puszki masy kajamowej, do dekoracji
- smalec lub olej rzepakowy, do smażenia
Przygotowanie:
pączki:
Drożdże rozcieramy z jedną łyżką cukru, dwoma łyżkami ciepłego (nie gorącego) mleka oraz jedną łyżką mąki. Odstawiamy na 15 minut w ciepłe miejsce. Gdy rozczyn wyrośnie, dodajemy go do przesianej mąki. W osobnej misce żółtka ucieramy z cukrem na kogel-mogel, a następnie dodajemy do mąki, razem z pozostałą częścią ciepłego mleka i spirytusem. Bardzo dokładnie wyrabiamy ciasto.
Pod koniec dodajemy roztopione i sklarowane masło. Początkowo może się wydawać, że masła jest zbyt dużo, a całość zbyt luźna, jednak cierpliwie kontynuujemy wyrabianie. Po upływie kilku minut ciasto zacznie się robić bardziej zwarte i sprężyste (ciasto drożdżowe lubi jak się nad nim pracuje, warto zatem wyrabiać je dłuższą chwilę - ja swoje zagniatałam ok. 15 minut). W trakcie wyrabiania można delikatnie oprószyć blat mąką, lecz nie podsypujemy mocno, bo pączki po usmażeniu utracą miękkość i delikatność. Gotowe ciasto formujemy w kulę, wkładamy do miski, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (na około 1,5 godziny).
Wyrośnięte ciasto układamy na blacie (można go delikatnie oprószyć mąką). Bez ponownego zagniatania ciasto rozwałkowujemy na grubość ok 1-1,5 cm i za pomocą okrągłej foremki lub szklanki (średnica 6-7 cm) wykrawamy koła. Odkładamy je na blaszkę do pieczenia lekko oprószoną mąką, przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 30-40 minut, aż pączki podwoją swoją objętość.
Gdy pączki wyrosną, smażymy je z obu stron na dobrze rozgrzanym smalcu lub oleju rzepakowym (optymalna temperatura to 175°C). Tłuszczu powinno być na tyle sporo, by pączki swobodnie pływały nie dotykając dna garnka. Niezależnie od tego czy używacie smalcu, czy oleju, temperatura tłuszczu nie może być zbyt wysoka, bo pączki szybko przypieką się od zewnątrz, a w środku pozostaną surowe. Istotne jest, aby pączki nie były też przed usmażeniem zbyt mocno omączone, bowiem ich skórka również szybciej będzie się przypalać.
lukrowanie i dekorowanie
Gotowe pączki odkładamy na ręcznik papierowy do odsączenia. Następnie nadziewamy je kremem czekoladowym za pomocą szprycy lub worka cukierniczego z długą końcówką do nadziewania.
Cukier puder rozprowadzamy z gorącą wodą, dokładnie mieszamy. Jeszcze ciepłe pączki lukrujemy, odstawiamy do ostudzenia. Masę kajmakową lekko podgrzewamy, przekładamy do szprycy lub worka cukierniczego z cienką, okrągłą końcówką. Delikatnie wyciskamy na lukrze "esy floresy" z kajmaku. Odstawiamy, do zastygnięcia.
Smacznego!
Cudowny pomysł na nadzienie! :)
OdpowiedzUsuńhttps://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Rewelacyjne :) szkoda, że tłusty czwartek jest tylko raz w roku ;)
OdpowiedzUsuńsuper nadziane :)
OdpowiedzUsuńKurcze, że też trafiłam na ten przepis akurat po tłustym czwartku! Chociaż dla moje tarczycy to chyba dobrze wróży!
OdpowiedzUsuń